poniedziałek, 6 października 2014

Boże, za kogo Ty mnie masz?!

Chciałbym aby moja droga przez życie była szeroką, gładką autostradą. Niestety dość często przypomina raczej wyboistą i krętą ścieżkę, biegnącą przez środek ciemnego lasu. Czasem mam wrażenie, że już nie dam rady, że potknę się o jakiś wystający korzeń i upadnę. Pewnie by tak się stało, gdyby nie stary, sękaty kij Słowa Bożego, o który się podpieram. Droga przez życie nie raz wydaje się zbyt stroma i nie do przebycia, ale wbrew pozorom nasze ciało i dusza są zaprojektowane właśnie do pokonania tego, a nie innego szlaku.

Można to ująć inaczej - droga, którą idziesz, została wytyczona specjalnie dla Ciebie i nazywa się traktem Jana Kowalskiego bądź Alejami Kasi Nowak. Jak mówią Anglicy: "It's got your name on it!"

Tam gdzie była dzicz i puszcza, Bóg maczetą utorował Ci drogę. Wykarczował las, utwardził nawierzchnię, wylał beton i zaprosił w podróż.

Masz w sobie tyle mocy, paliwa, wiary i siły by ten dystans pokonać. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. A jeżeli ich nabierasz, to znaczy, że Zły zaczyna kombinować.

Przebyć drogę przez życie i nie zabłądzić to sztuka, ale sztuka wykonalna. Na szczęście nie musimy tego dokonać sami, w pojedynkę. Zostaliśmy wyposażeni w GPS w postaci Pisma Świętego. Nie musimy się martwić o aktualizację map, bo te w tym przypadku nigdy się nie zmieniają.

Na swej trasie znajdziemy mnóstwo "zajazdów"i "serwisów", na których odpoczniemy i nabierzemy sił. Ich sieć jest dobrze rozwinięta. Możemy się pokrzepić Mszą Świętą, sakramentami, modlitwą, rekolekcjami, dobrą radą, czy rozmową z mądrzejszymi od nas. Menu jest niezwykle bogate i z głodu nie umrzemy.

Jeżeli zechce nam się pić, Jezus stojący na poboczu poda nam bidon z wodą święconą ;)
Teraz już sobie żartuję, ale mówiąc poważnie - Bóg dokonał dokładnego pomiaru krzyża, który włożył na Twoje barki. Zważył go oraz pooglądał z każdej strony. Twój krzyż musiał przejść wszystkie rygorystyczne testy aby otrzymać akceptację Wszechmogącego. Bóg podpisał z Tobą umowę sprzedażową i nie podjął by tego ryzyka, gdyby nie był całkowicie pewny, że Jego produkt idealnie do Ciebie pasuje.

Jeśli rozglądając się dookoła i porównując swój los do innych, stwierdzasz "że ty masz gorzej", jeśli innym sprzyja szczęście, a Ty borykasz się z chorobami, problemami, to ja chylę przed Tobą czoło. Jeżeli los Cię nieustannie doświadcza, rzuca Ci kłody pod nogi i ciągle musisz walczyć z przeciwnościami, to dla mnie to oznacza, że jesteś kimś wyjątkowym.

Skąd to wiem?
Od Boga.

Jeśli Twoja droga jest najeżona kaleczącymi stopy kamieniami, to jesteś Twardziel i należy Ci się szacunek.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli - Twardzielem nie czyni Cię to, jak radzisz sobie z problemami, tylko sam fakt, że te problemy występują. Fajnie, nie? Twardzielem się po prostu trzeba urodzić :)

Według księdza Pawlukiewicza prawdziwy facet nie musi robić nic, ażeby ujawnić swoje męstwo. Wystarczy, że stoi i oddycha, i wszyscy dookoła czują jego siłę.

Coś w tym jest.

To tak jak Bóg ukochał nas do końca i już nas zbawił. Nic tego nie zmieni. Nie ważne, czy my się poprawimy czy po grób będziemy grzeszyć. Miłości Boga do nas nic nie jest w stanie zmienić. Oczywiście nie jest to ani przyzwolenie na grzech, ani jego usprawiedliwienie.

W swej tezie powołuje się na ideę krzyża wyciosanego na miarę. Bóg nie zsyła nam problemu jeśli nie jest przekonany, że my sobie z nim poradzimy.

Ktoś może spytać: "No dobrze, a co w takim razie z samobójcami?"

Otóż samobójcy też są twardzielami, ale Twardzielami Upadłymi, którzy dali się przekonać Złemu, że nie podołają. Szatan nieustannie próbuje nam wmówić, że ten nasz krzyż to waży więcej niż waży, a my mamy mniej siły niż mamy. Nie dajcie się zwieść.

Mamy w sobie wszelką siłę do walki. Zostaliśmy należycie wyposażeni i nic nam tego nie odbierze. Jeśli spadł na Ciebie ogromny ciężar trosk i zmartwień, to jest dowód na to, że posiadasz niewyobrażalne pokłady sił, aby ów ciężar unieść. Jesteś STRONGMANEM i szczęściarzem! Tak, szczęściarzem! Większy krzyż jest przywilejem, jaki tylko nieliczni otrzymują od Ojca.

Ok, to teraz ktoś może powiedzieć: "Ale ja mam w nosie takie coś. Ja nie chcę być twardzielem i szarpać się z życiem."

No cóż, na to nie mamy wpływu. Krzyż zostaje nam przydzielony z urzędu i reklamacje nie są uwzględniane. Sprawiedliwość boska nijak się ma do sprawiedliwości społecznej, a my stoimy przed takim wyborem: albo wiecznie będziemy się porównywać z innymi i narzekać, że inni mają lepiej, albo wybierzemy drogę pokory i postaramy się jak najlepiej przebyć tą fascynującą podróż naszego ziemskiego życia.

Ja wybieram druga opcję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz